niedziela, 4 listopada 2012

KONIEC


Obudziłam się na plaży. Obok mnie leżał Jake. Zastanawiałam się przez chwile co my tu robimy, ale po chwili wszystko sobie przypomniałam. Cały wczorajszy dzień przemknął przez moją głowę. Było świetnie, może bez ostatniego incydentu. Chociaż… Pocałunek też był fajny. Szkoda że nie z odpowiednią osobą. Tęsknie za moim kochanym skarbem. Pewnie teraz jest w szkole, a ja tu bezkarnie całuje innego chłopaka. Tak nie może być. Wzięłam telefon do ręki i napisałam esemesa do Harrego o tym jak bardzo go kocham. Zobaczyłam też że mam 14 nieodebranych połączeń od taty. Przestraszyłam się. Odeszłam trochę od Jacoba i natychmiast odzwoniłam.
- Julka! Julka! – powiedział radośnie
- Co się stało? – zapytałam zdziwiona
- Obudzili się! Oby dwoje!
- Obudzili się?! – wykrzyczałam i zobaczyłam że Jake się przebudza
- Tak! Przyjeżdżajcie do szpitala!
- Jasne, już jedziemy – rozłączyłam się
Jake popatrzył na mnie zdziwiony
- Obudzili się! Obudzili się, rozumiesz? – przykucnęłam na piachu obok niego
- Oby dwoje? – rozbudził się
- Tak! Eva i Konrad żyją! Nic im nie jest! – wykrzyczałam
- Boże jak się cieszę!
Z tej radości wziął mnie na ręce i okręcił w około. Po chwili postawił mnie na piasku i zbliżył swe usta do moich chcąc mnie pocałować. Odsunęłam twarz, a on swoją przysunął. Ponownie ją odsunęłam, a on spojrzał na mnie badawczo
- Przepraszam, ale nie mogę. Mam Harrego. A to wczoraj to w zasadzie nie wiem co miało znaczyć.
- Ymm jasne przecież masz chłopaka.
- Jake, nie gniewaj się
- Nie gniewam się przecież – powiedział smutno
- I nie smuć się – dałam mu buziaka w policzek – Idziemy do szpitala
Pociągnęłam go za rękę i ruszyliśmy hawajskimi uliczkami. Po kilkunastu minutach wchodziliśmy już do sali szpitalnej
- Konrad braciszku! – przytuliłam go mocno
- Hahah no cześć siostra – zaśmiał się
- Ale się stęskniłam!
- Myślisz że ja nie?
- Kocham cię cioto!
- A ja ciebie mały debilu!
Przez następne kilka dni byliśmy cały czas w szpitalu. Po tygodniu wypisali Konrada i Evę więc nadszedł czas naszego wyjazdu. Nie mogłam się doczekać aż zobaczę moich przyjaciół. Zaraz po tym jak wsiedliśmy do samolotu poszłam spać. Ostatnie co pamiętam po przebudzeniu to spadający samolot…

___________
Koniec misiaczki ;*
Zapraszam na nowego bloga - http://magic-holidays.blogspot.com/
Kocham Was Directioners i dziękuję za to że mogłam prowadzić tego bloga <33333

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 24


- Halo? – usłyszałam jak Martyna odbiera telefon – CO?! CO SIĘ STAŁO?! Dobrze, już jedziemy. Zaraz będziemy – rozłącza się – O kurwa. WSZYSCY WSTAWAĆ!
- Co jest? – spytałam zaspana. Rozejrzałam się po pokoju. Na środku stała zdenerwowana Martyna, nie wiem o co chodziło. Na naszych trzech łóżkach leżeli Harry, Zayn, Louis, Niall i Liam, którzy powoli zaczęli się przebudzać przez krzyk mojej przyjaciółki – Umarł ktoś że tak krzyczysz?
- Nie wiem dokładnie, ale szybko wstawajcie musimy jechać! – mówiła zdenerwowana
- O chodzi? Czemu ty taka wkurwiona? – zapytał Liam
- Eva i Konrad są w szpitalu. Mieli jakiś wypadek, nie wiem co się stało dokładnie, ale tata Julki dzwonił i powiedział żebyśmy szybko przyjechali do szpitala, więc proszę was zbierajcie się! – kiedy doszło do nas co powiedziała podskoczyliśmy i wybiegliśmy na dwór
Nie patrzyliśmy już co mamy na sobie, po prostu zawołaliśmy taksówkę i pojechaliśmy prosto do szpitala. Serce waliło mi jak młot. Nie miałam pojęcia co się im mogło stać. Strasznie się martwiłam. W końcu chodziło i mojego brata. Gdy taksówka podjechała pod szpital Niall rzucił facetowi pieniądze i wszyscy jak poparzeni wyskoczyliśmy z samochodu. W recepcji zapytaliśmy o Konrada i Evę, a babka skierowała nas na drugie piętro pokój 69. Szybko wbiegliśmy do pomieszczenia. Na łóżkach leżeli oni. Nieprzytomni. na trzecim legowisku, które było wolne siedział mój tata i mama Jacoba. Byli załamani. Tata przytulał do siebie Dianę. Podeszłam do niego.
- Co im się stało? – spytałam powstrzymując łzy
- Mieli wypadek. Ktoś w nich wjechał. Był on pod wpływem alkoholu, ale nic mu się nie stało. Z nimi nie wiadomo co będzie. Stracili bardzo dużo krwi. Jest nadzieja że się obudzą, ale nie stuprocentowa. Tak samo nie ma pewności na to czy będą wszystko pamiętać – mówił zmartwiony
- Jak to?! – krzyknęłam – Mogą się nie obudzić?! Konrad może umrzeć?! Znajdę tego skurwiela który im to zrobił! Obiecuję to sobie! – wydzierałam się przez łzy
Harry przyciągnął mnie do siebie i otoczył ramieniem. Natychmiast wtuliłam się w niego i zmoczyłam łzami jego bluzę. Byłam załamana. Mój brat leży teraz w łóżku szpitalnym i ma 50% szans na przeżycie. A temu draniowi przez którego doszło do tego wszystkiego nic  się nie stało? Ale tak nie zostanie. Jeszcze coś mu się stanie. Nie wiem do końca co ale coś na pewno. Popatrzyłam na Jacoba. On też płakał. Siedział przy łóżku swojej siostry trzymając ją za rękę. Podeszłam do niego i przytuliłam go równie mocno jak przytulił mnie Harry. Teraz oboje siedzieliśmy cali zapłakani pomiędzy dwoma łóżkami naszych bliskich. W ten właśnie sposób spędziliśmy całe dwa tygodnie. Wakacje dobiegły już końca, a nasz pobyt na Hawajach miał skończyć się tydzień temu. Skończył się on dla Martyny, El i One Direction, ponieważ kazałam im wracać do kraju. Zostałam tu ja i mój tata. No i Konrad. Mój Konrad. Mój wspaniały, najlepszy i najukochańszy brat! Ta niepewność czy jedna z najbliższych ci osób przeżyje jest straszna. Przez minione dwa tygodnie nie ruszyłam się nawet ze szpitala. Mało spała, nie jadłam praktycznie nic. Wyglądałam strasznie. Jacob miał z resztą to samo. Pewnego dnia nasi rodzice powiedzieli że mamy jechać do domu. opieraliśmy się, ale oni nie dali za wygraną. Mój tata nas zawiózł, kazał nam coś zjeść i położyć się spać. Jeść nie chcieliśmy bo jakoś nie było apetytu. Ale spać poszliśmy chętnie. Położyliśmy się razem w pierwszej lepszej sypialni i natychmiastowo usnęliśmy. Śniło mi się że samolot, którym moi przyjaciele wracali do domu rozbił się. Obudziłam się z krzykiem i przy okazji obudziłam też Jacoba. Przytulił mnie mocno do siebie i zapytał co się stało.
- Miałam straszny sen. Po prostu przeokropny. Przez to wszystko zaczynam sobie wyobrażać coraz to gorsze rzeczy… Jake, czy nie może być z nimi dobrze? Czemu akurat oni? – rozpłakałam się
- Mała, nie płacz. Będzie dobrze, obiecuję ci to. Sam się martwię, ale rodzice mieli racje. Kilka dni odpoczynku od szpitala zrobi nam dobrze. Dlatego dziś zabieram cię do kina i na plaże. Uszykuj się. Za godzinę spotykamy się w holu i nie ma żadnych ‘’ale’’, jasne? – uśmiechnął się do mnie
- Ale ja… - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi przykładając palec do moich ust – No to ja pójdę się szykować..
Okazało się, że byliśmy w pokoju, który dzieliłam z dziewczynami przed ich wyjazdem. Wyjęłam z mojej szafki potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący i dość długi prysznic. Umyłam włosy. Zawinęłam je w turban z ręcznika i ubrałam się w strój kąpielowy, a na to założyłam krótkie, jeansowe spodenki z koronką przy nogawkach i biały top. Umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż po czym wysuszyłam włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Na nogi wsunęłam pudrowe tenisówki i poszłam do Jacoba.
- Miało być za godzinę, a nie ze dwie – zaśmiał się
- Minęła godzina! Nie kłam mnie tu – uśmiechnęłam się do niego
- To co, idziemy?
- Jasne, prowadź – odpowiedziałam
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy długą ulicą, na którą padały promienie słońca. Przez całą drogę rozmawialiśmy starając się nie poruszać tematu szpitala, Konrada i Evy. Całkiem dobrze nam to szło. Gadaliśmy o jakiś totalnych pierdołach, ale nie o tym. Po kilku minutach doszliśmy do kina. Jake kupił bilety na jakąś komedię, ja kupiłam popcorn i picie. Weszliśmy na salę i zajęliśmy miejsca w najwyższym rzędzie na podwójnych kanapach. Porozmawialiśmy jeszcze chwile po czym film się zaczął. Film był po prostu świetny. Strasznie poprawił mi humor i uśmiałam się jak nigdy. Nigdy w sensie przez te ostatnie tygodnie. W domu mam aż nadmiar śmiechu przez moich ukochanych idiotów. Swoją drogą to tęsknię za nimi strasznie. Pewnie teraz siedzą w szkole… Ale ja będę mieć straszne zaległości jak wrócę. Już się nie mogę doczekać nadrabiania. Ale mniejsza o to. Teraz jest teraz i nie zmieniajmy tego. Chociaż kilka rzeczy mogłabym zmienić… Po wyjściu z kina skierowaliśmy się w stronę plaży. Po znalezieniu odpowiedniego miejsca usiedliśmy na piasku. Zdjęłam moją bluzkę i spodenki po czym zaczęłam się opalać.
- Przynieść ci coś do picia? – zapytał mnie Jake
- Truskawkowego szejka poproszę – uśmiechnęłam się
- W takim razie zaraz wracam
Wyłączyłam się całkowicie i skupiałam się tylko na tym że słońce przyjemnie praży moje ciało. Dawno nie czułam się tak wspaniale jak teraz. W pewnej chwili usłyszałam znajomy mi głos
- Szejk dla najpiękniejszej pani na Hawajach – zaśmiał się Jake
- Oj już mi tak nie słodź – wzięłam od niego napój
Resztę dnia spędziliśmy na plaży rozmawiając, żartując i śmiejąc się. Kąpaliśmy się trochę w morzu. Oczywiście Jake musiał mnie podtapiać. Ten dzień zaliczam do bardzo udanych. Gdy słońce zaczęło się chować wróciliśmy na piasek i usiedliśmy wtuleni w siebie patrząc na zachód słońca. Był naprawdę przepiękny. Gdy słońce już całkowicie się zanurzyło Jake spojrzał głęboko w moje oczy.
- Julka, dziękuję ci za dzisiaj
- Ty nie masz za co dziękować. To ja dziękuję, że mnie tu zabrałeś. Było świetnie..
- To ty jesteś świetna – powiedział wręcz szeptem
Nasze twarze były milimetry od siebie. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale go pocałowałam…

_____________________________
Strasznie przepraszam że tak długo nie pisałam!
Nie mam w ogóle czasu na nic :c
Nauka, nauka, nauka -.-
Będę się starać dodawać rozdziały częściej, ale nie wiem czy mi się to będzie udawać :c
Podoba się ten ? :)

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 23


- Czy nasze piękności są gotowe na imprezę? – spytał Liam wchodząc do naszego pokoju wraz z całą zgrają chłopaków
- Jak najbardziej, tatusiu – zaśmiałam się
Byłam ubrana w czarne szorty, luźny, fioletowy t-shirt i conversy w tym samym kolorze. Nie mogłam założyć szpilek, bo przecież idziemy na plażę.
- To idziemy? – zapytał Louis, który swoją drugą obejmował Eleanor
- A gdzie jest Konrad? – wszyscy spojrzeli na Zayna, który dzieli z nim pokój
- Jak wychodziłem to go nie było – zapewnił nas
- A Evę ktoś widział? – zauważyła Martyna
- Widzę że coś się między nimi kroi – zaśmiał się Harry
- W sumie to do siebie pasują – oznajmił Jake
- Mówiła ci coś o nim? – zapytała El – Bo nam spoooro
- Eleanor! Miałyśmy nikomu nie mówić! – upomniałam ją
- Ahh.. No tak.. – zaśmiała się – Dobra, nie ważne… Idziemy podbić Hawaje?
- Lecimy! – krzyknęli wszyscy
- Jake, prowadzisz, bo jeszcze się zgubimy – Niall
Gdy wyszliśmy z domu było już ciemno. Mimo to przez cały czas było ciepło i dość duszno. Nie wiem jak wytrzymamy tańcząc przez tyle czasu, ale musimy. Ruszyliśmy w stronę morza, czyli jak sądzę w stronę plaży. No bo.. Jak morze to i plaża no nie? Ale ja jestem inteligentna… Po kilku chwilach byliśmy już na piasku. Podeszliśmy do ogromnego koca na którym stało jedzenie. Był on otoczony drewnianymi ławeczkami, na których siedzieli znajomi Jacoba.
- Cześć wszystkim – przywitał się Jake – Chciałbym żebyście kogoś poznali.. No więc to są Liam, Niall, Zayn, Martyna, Julka, Eleanor, Louis i Harry. A to – teraz zwrócił się do nas – to są Kevin, Max, Fred i James.
- Hej. Miło was poznać – zagadałam podając każdemu z nich rękę, a później zrobili to wszyscy
Gdy już się zapoznaliśmy impreza zaczęła się rozkręcać. Wszyscy tańczyli, śpiewali, wydzierali się, a co najważniejsze – pili. Wódka i piwo schodziły litrami. Sama byłam nieźle wstawiona. W pewnej chwili myślałam że nie wytrzymam i pobiegłam do plażowego kibelka, aby zwymiotować. Na szczęście był to fałszywy alarm. Po chwili do drzwi mojej kabiny ktoś zapukał.
- Julka, coś się stało? – usłyszałam głos Harrego
- Na szczęście nic, ale myślałam że zwymiotuję..
- To ok.. A jak impreza ci się podoba?
- Jest spoko. W sumie to jedna z naszych najlepszych.. Nie ma większych problemów typu..
- Damian – dokończył za mnie po czym się zaśmiał – Wpuścisz mnie do siebie?
- Jasne, wchodź – otworzyłam mu drzwi
- Ciasno tu – uśmiechnął się
- Troszeczkę…
Harry usiadł na desce klozetowej i pokazał gestem, abym usiadła na kolanach. Zrobiłam to o co mnie prosił. Mój chłopak objął mnie w pasie. Zaczęliśmy rozmawiać  o jakiś totalnych pierdołach po czym zapadła cisza. Harry zaczął muskać językiem moją szyję. Wiedział, że to uwielbiałam. Jęczałam cichutko. Odwróciłam się i zasiadłam na nim okrakiem. Popatrzyłam w jego piękne, zielone oczy. Można było w nich zatonąć… Zaczęliśmy się całować. Z początku były to niewinne pocałunki, które przerodziły się w bardzo namiętne. Harry schodził z całusami coraz niżej aż w końcu dotarł do dekoltu mojej bluzki. Włożył mi pod nią ręce i jeździł swoimi zimnymi dłońmi po moich rozgrzanych plecach. Ja w tym czasie zajmowałam się odpinaniem jego koszuli, która po chwili została przeze mnie zdjęta ukazując jego okazały kaloryfer. Nim się zorientowałam ja również byłam bez bluzki. Stałam przed Harrym w samym staniku i szortach, które swoją drogą nie były zbyt długie.
- Jesteś taka seksowana – stwierdził mój ukochany po czym zabrał się za odpinanie stanika
Jak to chłopak, nie mógł sobie z tym poradzić. Po kilku minutach moje piersi zostały oswobodzone, a Harry natychmiast złapał je w swoje dłonie i zaczął pieścić. Całował je w każdym możliwym miejscu, potem cmokał brzuch aż w końcu dotarł do spodenek. Rozpiął je szybkim ruchem. Po chwili ja zrobiłam to samo z jego rurkami. Oboje zostaliśmy w ostatniej części garderoby. Przykucnęłam przy Harrym i powoli zaczęłam oswobadzać jego przyrodzenie. Gdy było już wolne ujęłam je w dłonie i zaczęłam wykonywać wolne ruchy. Jego penis powoli twardniał. Moje ruchy ręką stawały się coraz szybsze. Hazza jęczał głośno. Po chwili mój chłopak pociągnął mnie za ręce i wróciliśmy do naszej wcześniejszej pozycji. Jeszcze raz popatrzył w moje oczy po czym bezproblemowo we mnie wszedł. To było takie przyjemne uczucie. W tej kabinie nie było zbyt ładnie, ale to co się w niej odbywało było wspaniałe. Harry jest zajebisty w te klocki. Jęczałam i krzyczałam jak najgłośniej mogłam. Nie zdziwiłabym się gdyby wszyscy na plaży to słyszeli. Po chwili szczytowałam a Loczek zaraz po mnie. Biała maź wytrysnęła wprost na moje piersi. Wstaliśmy, a Harry podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Byłaś wspaniała – wyszczerzył się
- Ty też, zboczeńcu – musnęłam jego usta
Zaczęliśmy zbierać nasze ciuchy z piachu. Szybko się w nie ubraliśmy i jak gdyby nigdy nic, trzymając się za ręce wyszliśmy z kabiny i wróciliśmy do bawiących się przyjaciół. Wszyscy byli piani więc chyba nikt nie zauważył że nas nie było. Dołączyliśmy do zabawy. Ta noc była przecudowna.

_______________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam !
Przepraszam że musieliście tyle czekać :c
Przepraszam że taki krótki :c
Przepraszam że zjebałam :c
Ale mimo wszystko miłego czytania :*
Podobał się wam ? :3

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 22


- Hej dziewczyny – w drzwiach stanęła rudowłosa piękność – O którym przystojniaku tak gadałyście? A tak w ogóle to jestem Eva
-Czeeeeść – odpowiedziałyśmy chórem
- Miło nam cię poznać. Ja jestem Eleanor, ale mów mi El, to jest Martyna, a to Julia
- Julka – poprawiłam ją – Mów do mnie Julka
- Ooo już was lubię – zaśmiała się Eva – No to jak, o kim gadałyście?
- Ale nie wygadasz? – upewniła się Martyna
- Już lecę obwieścić to na twitterze! – powiedziała sarkastycznie Rudzia, a my wybuchłyśmy śmiechem – No więc któż to?
- Twój brat… - rzekłam nieśmiało
- Mój brat? Przecież on jest okropny!
- Zależy dla kogo – oznajmiła El
- No w sumie nie jest taki zły. I nie ma dziewczyny więc macie szanse – puściła nam oczko
- Wszystko świetnie tylko że my mamy chłopaków – westchnęła Martyna
- A którzy są wasi? – zaciekawiła się najstarsza z nas – Ten najstarszy jest wolny? Bo dobra dupa z niego… Ile on ma lat?
-Hahahah mój brat? Przecież on jest ohydny! – pokazałam jej język – Ma na imie Konrad i ma 25 lat. Mówię ci… Jest świetny. Po prostu wspaniały brat. No ale nie wiem czy się sprawdzi jako chłopak. Jest trochę zbyt opiekuńczy
- A czy ja mówię że chce się z nim swatać? – popatrzyła ma mnie
- Dobra, skończmy o chłopakach! – przerwała nam El – Kiedy kolacja? Umieram z głodu!
- No właśnie przyszłam tu, żeby powiedzieć wam że jest kolacja – zaśmiała się Eva
Kierując się za Evą szłyśmy w stronę jadalni. Już nic nie mówiłyśmy. Byłyśmy za bardzo głodne. Weszłyśmy do jadalni. Stół był pięknie nakryty. Było na nim dużo przeróżnego jedzenia. Po prostu raj dla Nialla! Zasiedliśmy do stołu. U szczytu usiadła Diana. Obok niej mój tata i Konrad, a w dalszej części stołu my i rodzeństwo Jones.
- Jak ci się tu podoba? – spytał mnie Jacob koło którego siedziałam
- Jest bardzo fajnie. Myślę, że pokocham to miejsce..
- Mam nadzieję – zaśmiał się – Jutro jest impreza na plaży. Wpadniecie? – powiedział trochę głośniej
- Jasne, że tak – uśmiechnął się Lou
- A będzie alko ? – wypalił ni stąd ni z owąd Zayn
- Ale z ciebie pijak! – krzyknęła Martyna, a wszyscy na nią spojrzeli
- Ale twój pijak – pocałował ją
- Awww jakie to słodkie! Rzygam tęczą! – wtrącił się Konrad
- Jesteś okropny! – skwitowałam
- Oj tam oj tam – zaśmiał się
- No, ale będzie? – zapytałam z nadzieją Jacoba
- Jasne, że tak – uśmiechnął się Jake
- To przyjdziemy – rzekł Harry – Na sto procent
Reszta kolacji minęła w spokojnej atmosferze. Rozmawialiśmy o Anglii, o Polsce, o zespole chłopaków, o X-factorze. Ogólnie o wszystkim. Było ok. bardzo polubiłam ta dwójkę rodzeństwa, chociaż minęło dopiero kilka godzin od ich poznania. Myslę że będziemy się tu świetnie z nimi bawić. Po zjedzonym posiłku wszyscy ruszyliśmy do swoich pokoi. Chciałam iść na trochę do Harrego, ale Louis stanowczo mi zabronił. Powiedział, że jego Loczek musi odpocząć. Ahh ten Larry. Z dziewczynami przed snem jeszcze trochę pogadałyśmy. Głównym tematem oczywiście był Jake. No bo kto inny?
- Fajny jest…
- Nawet bardzo…
- Dziewczyny ogarnijmy się! – Eleanor się zdenerwowała – Mamy naszych chłopców, więc żaden Jake jest nam niepotrzebny.
- Ale nasi chłopcy tego nie słyszą, prawda? – uśmiechnęłam się
- No niby tak…
- Z resztą… My tylko rozmawiamy – rzekła Martyna – Nic więcej. Nie mam zamiaru robić jakichś dalszych kroków czy coś. Mam Zayna, a wy macie Larrego. Czego nam więcej potrzeba do szczęścia?
- No niczego – zaśmiałam się
- Właśnie! Koniec rozmów o Jacobie – oznajmiła Eleanor
- Idziemy spać? Jestem wyczerpana! – Martyna
- Taaak… Dobranoc – rzekłysmy z El w tym samym czasie
- Słodkich snów

*** w tym samym czasie w pokoju Nialla i Liama – z perspektywy Nialla ***

- Liam? – spytałem z nadzieją na to że jeszcze nie śpi
- Słucham? – odpowiedział mi
- Nie mogę zasnąć... Porobimy coś?
- Chodź do mnie. Pooglądamy coś w TV – zaprosił mnie do siebie
Wstałem ze swojego legowiska i poszedłem w stronę jego łóżka. Po drodze zapaliłem małą lampkę nocną i wziąłem pilot od telewizora. Wgramoliłem się do Liama i wlazłem pod kołdrę. On leżał na plecach. Położyłem swoją głowę na jego torsie, a ten objął mnie ramieniem. Włączyliśmy telewizję. Nie było nic ciekawego. Znalazłem jakiś kanał muzyczny. Leciała akurat piosenka Whitney ‘’I will always love you’’. Kocham to. Zajebista nuta.
- And I will always love you. I will always love you. – Liam śpiewał pod nosem
Po chwili do niego dołączyłem do niego. Zaśpiewaliśmy całą piosenkę po czym wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Liam? – zapytałem jak się uspokoiliśmy
- Tak?
- I will always love you – zaśmiałem się
- Ja ciebie też… Ja ciebie też – przytulił mnie

___________________
Przepraszam że taki krótki i że tak długo czekaliście :c
Nie miałam czasu...
Musiałam poprawiać oceny i wgl =.=
Nie ma to jak zagrożenie z matmy :c
Ale ogarnęłam i może jak mi się uda to będę miała 3 ! :3
Chociaż szczerze w to wątpię xd
Następny jeszcze nie wiem kiedy...
Podoba się rozdział ? ;3

sobota, 5 maja 2012

Rozdział 21


Następne kilka dni mijały w spokojnej atmosferze. Siedzieliśmy w domu, oglądaliśmy filmy, czasem zdarzył się wypad na basen, do kina lub na zakupy. A tak to cały czas się opierdzielaliśmy. Chłopcy jeszcze nie poznali mojego brata, bo nie chciało im się ruszyć dupy z domu. Ale kiedyś wypadałoby ich odwiedzić… Z resztą zobaczymy. W sobotę oglądaliśmy X-factora i byli chłopcy! Naprawdę podobał mi się występ. Wtedy byłam za bardzo zestresowana żeby cokolwiek o tym powiedzieć. I był nawet uchwycony moment naszego wielkiego uścisku. Słodko to wyglądało, nie powiem że nie. Fajnie wyglądałam w tej spódniczce. Muszę ją częściej nosić. A chłopaki w tych koszulkach prezentowali się prześwietnie! Najbardziej rozbawiły nas słowa prowadzącego, które wypowiedział jak wbiegłyśmy na scenę i rzuciłyśmy się na 1D. A mianowicie powiedział ‘’A oto śliczne przyjaciółki naszych nowych młodych gwiazd!’’. Śmialiśmy się z tego z piętnaście minut. Teraz pozostaje czekać na telefon od agentów czy chłopaki zakwalifikowali się dalej. Miejmy nadzieję że tak. Naprawdę mają wielki talent, który nie może się zmarnować. No ale jakby coś to spróbują w Mam Talent czy Idolu… To już było pewne. X-factor nie pyknie – idziemy gdzie indziej. Proste. Ale nie myślmy o przyszłości. Teraz jest teraz i nie zmieniajmy tego. Na razie jest nadzieja, że chłopcy zostaną w programie więc nie martwmy się na zapas. Ogólnie kilka dni temu mojemu tacie przyszedł do głowy genialny pomysł. Zadzwonił do mnie któregoś dnia z samego rana i zapytał co robimy przez cały przyszły tydzień. Oczywiście powiedziałam że pewnie będziemy się opieprzać. No to on oznajmił mi że w poniedziałek wylatujemy na Hawaje do jakiejś koleżanki mojego taty czy coś. Wszyscy. Ja, Martyna, Eleanor, Harry, Zayn, Louis, Niall, Liam, Konrad i mój tata. Takie tam rodzinne wakacje na koniec wakacji. W końcu zostały tylko dwa tygodnie… Pojedziemy tam, wrócimy i już tylko tydzień. Ale mniejsza o to. O wyjeździe powiedziałyśmy chłopakom zaraz bo sobotnim telewizyjnym show. Średnio się ucieszyli, głównie ze względu na to że będą spędzać całe dnie wraz z moim ojcem. Ale wszystko im dokładnie wytłumaczyłam. Powiedziałam że jest tam przyjaciółka taty i że to z nią będzie spędzał czas. A mój brat to mój brat. Nie uwolnię się od niego. No i zgodzili się na wyjazd. Eleanor też nie protestowała. Z resztą ona dowiedziała się od razu zaraz po Martynie. W niedzielę zaczęliśmy się pakować. Wieczorem wszystkie nasze walizki stały w przedpokoju. Postanowiliśmy je już włożyć do samochodu żeby potem się z tym nie tachać. W końcu już o 10 mieliśmy być u mnie w domu i nakurwiamy taksówkami na lotnisko. Samolot był o 14, ale odprawa i to wszystko… Tak jak planowaliśmy tak i zrobiliśmy. Koło 11 byliśmy na lotnisku. Wypełniliśmy wszystkie potrzebne procedury i wsiedliśmy do samolotu. Lecieliśmy pierwszą klasą, więc wszyscy siedzieliśmy koło siebie. Ja siedziałam pomiędzy Harrym i Konradem. Obok brata siedział mój tata, a obok Hazzy Liam. Przed nami od lewej siedzieli Niall, Zayn, Martyna, Eleanor i Louis. Ogólnie lot był spoko. Całą drogę przespałam. Obudziłam się akurat na lądowaniu. Wysiedliśmy z samolotu, wzięliśmy bagaże i rozpoczęliśmy poszukiwania pani Sparks czyli koleżanki ojca. Dość szybko się znalazła. Wsiedliśmy do taksówek i odjechaliśmy. Już było strasznie gorąco. Nie wiem jak ja wytrzymam tydzień w takim klimacie… Pani Sparks kazała mówić nam na siebie Diana. Jak się okazało mieszka ona w ogromnym domu bardzo blisko plaży. Otrzymała to mieszkanie w spadku po jakiejś bogatej babci i sama się tu niedawno wprowadziła. Ma ona dwójkę dzieci. Syna, Jacoba, który ma 18 lat i dość wysokim, zielonookim brunetem i córkę, Evę, która ma 22 lata i podobno jest rudowłosą pięknością. Ten tydzień na pewno będzie ciekawy. Do domu Diany dojechaliśmy po jakiejś godzinie, bo były straszne korki. Wysiadłam z samochodu i od razu oślepił mnie blask słońca. Założyłam okulary i spojrzałam na dom. Był po prostu piękny. Bardzo nowoczesny. Nawet miał basen. I ogród z palmami i innymi egzotycznymi roślinami. Zabraliśmy torby i wpakowaliśmy się do środka. Diana weszła pierwsza i poszła po swoje dzieci. My natomiast po przejściu przez oszklone drzwi znaleźliśmy się w bardzo długim i dość szerokim holu. Położyliśmy walizki w koncie i odłożyliśmy podręczne bagaże na pobliskiej półce. Staliśmy tak dalej nie wiedząc co mamy ze sobą zrobić.
- Wchodźcie, wchodźcie – zachęciła nas Diana, która widocznie już wróciła
Posłusznie wykonaliśmy jej prośbę i pokierowaliśmy się w głąb długiego korytarza. Wyszliśmy z niego i znaleźliśmy się w wielkiej przestrzeni całej pokrytej białymi płytkami i kolorowymi meblami. Świetny wystrój. Naprawdę bardzo mi się tu spodobało.
- No więc witamy w naszym domu – zaśmiała się gospodyni – Poznajcie moje dzieci… To jest Eva, o której wam opowiadałam – serio jest ładna. I te śliczne włosy… Jejku. Oby była fajna! – A to jest mój synek, Jacob – o kurwa jakie ciacho… te oczy, ten uśmiech… ideał, po prostu ideał Mam chłopaka! Mam chłopaka! Julka, nie myśl tak bo masz chłopaka! – Rozgośćcie się! Pokażemy wam gdzie są wasze pokoje. Dziewczyny, pójdźcie za Jacobem, a chłopcy za Evą. A ty – wskazała na mojego tatę – Idziesz ze mną.
Każda, że tak powiem grupa udała się w inną część domu. wszystkie trzy podążałyśmy za Jacobem.
- Ale z niego dobra dupa – powiedziała szeptem El, a my stłumiłyśmy śmiech
- No… Cudny jest – rzekła Martyna
Westchnęłyśmy
- Dziewczyny, ogarnijmy. Mamy nasze cudowne ciach…
- No ale nie powiesz że byś z nim nie zgrzeszyła – przerwała mi El
- Zgrzeszyłabym, zgrzeszyła
Naszego gromkiego wybuchu śmiechu nie dało się już stłumić. Śmiałysmy się jak jakieś idiotki no i tak jakby z niczego. Jacob stał i wpatrywał się na nas z miną typu ‘wtf’. Po chwili wreszcie się uspokoiłyśmy
- Co was tak rozbawiło? – zapytał zdezorientowany
- Coś nam się przypomniało… - odpowiedziała Martyna
- A tak w ogóle to jak macie na imię
- Jestem Eleanor – szatynka mu pomachała
- Julia, ale mów mi Julka – puściłam mu oczko
- Nazywam się Martyna – podała mu rękę
- Ten tydzień będzie baaaardzo ciekawy – zmierzył nas wzrokiem
Pokierowaliśmy się w końcu do naszego pokoju. Dzieliłyśmy go we trzy. Szczerze mówiąc to nie przeszkadzało mi to. Zawszę będę miała jakieś towarzystwo. Był on naprawdę przytulny. Przylegała do niego ogromna łazienka i jeszcze większa garderoba. Znajdowały się w nim trzy, duże dwuosobowe łóżka ustawione obok siebie. Gdy tak stały wyglądały jak jedno, przeogromne, królewskie łoże. Gdy Jacob wyszedł z pokoju położyłyśmy się na legowiskach i zaczęłyśmy o nim gadać. Zastanawiałyśmy się jak będzie wyglądał bez koszulki gdy usłyszałyśmy hałas otwieranych drzwi.

_____________
Taki tam rozdział *.*
Jakoś tak mnie naszła wena twórcza i napisałam... Podoba się?
Jak myślicie... Kto stanął w drzwiach? Czy Jacob i Eva namieszają trochę w ich życiu? A kim tak naprawdę Diana jest dla pana Fabray? Jak miną im wakacje? 
Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale, który będzie nie wiem kiedy :)
Możliwe że niedługo, bo mam już lepszy humor ^^

Kocham wszystkich moich pocieszycieli i tych którzy mnie wspierali i całą resztę Directioners <3

środa, 2 maja 2012

ZAWIESZAM BLOGA 
Powód? Brak czasu, brak weny, brak chęci i problemy prywatne. Wiem że Was to nie obchodzi ale zwierzę się Wam. Chłopak mnie rzucił z takiego powodu, że myślał, że spotykam się z moim najlepszym przyjacielem. Ale on naprawdę jest moim przyjacielem i nic więcej! No i on (przyjaciel - Kuba) wytłumaczył mojemu byłemu chłopakowi (Łukasz), że między nami nic nie ma. Niby mi wybaczył, ale powiedział że musi minąć trochę czasu zanim będzie potrafił mi znowu zaufać i że nie wie czy będziemy mogli odbudować ten związek. Do tego jeszcze jest taki Patryk, który do mnie startuje. Podoba mi się trochę -,- No ale ja wciąż coś czuję do Łukasza.. Ehhh nie wiem po co to pisze i tak większość z Was skończy czytać po 'ZAWIESZAM BLOGA' więc... No ale trudno musiałam się gdzieś wypisać. Bardzo Was przepraszam za tą zawiechę. Nie wiem kiedy znów napiszę, ale mam nadzieję że szybko mnie na coś najdzie. Mam zły humor do tego pogoda zjebana... Na pewno nic tak nie napiszę. To do następnego <333333333333

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 20


- Martyna, gość do ciebie – w drzwiach stał tata Julki
W sumie dobrze że przerwał w tym momencie. Nie miałam pojęcia co zrobić. Konrad chciał mnie pocałować, ale ja tego nie chciałam. A może jednak chciałam.. Grr! Sama nie wiem! No ale mniejsza o to. Kto normalny odwiedza ludzi o tej porze?!
- Kto przeszedł? – zapytałam zdziwiona
- Jest na dole. Bardzo chce z tobą porozmawiać – rzekł mężczyzna
- To Julka? – zapytałam
- Nie. To nie ona.
- Więc pójdę – oznajmiłam po czym wyszłam z pokoju
Schodziłam powoli po schodach. Nie miałam pojęcia kim mogła być ta osoba. Pewnie to któryś z One Direction. Gdy weszłam do salonu okazało się że moje przewidywania były trafne. Przede mną stał Zayn. Najprzystojniejszy i najseksowniejszy chłopak w Londynie. Nie mogłam tak mówić w tej chwili, ponieważ byłam na niego strasznie obrażona więc krzyknęłam
- Nie chce z tobą rozmawiać!
- Ale Martyna, posłuchaj mnie…
- Nie chce cię słuchać. Nie mam na to siły – powiedziałam bezradnie – To mnie zraniło Zayn…
- Wiem i bardzo cię za to przepraszam – zbliżył się do mnie – Nie chciałem tego robić
- Więc po co to zrobiłeś? Co? Chciałeś się popisać przede mną czy coś? Chciałeś mi udowodnić że możesz mieć każdą czy coś? Bo jeśli tak to ci się nie udało!
- Martyna. Posłuchaj mnie – rzekł stanowczo – Dobrze wiesz, że cie kocham i nie musze ci niczego udowadniać
- Zayn, ja tez cię kocham. I to bardzo…
- Więc w czym problem? – przerwał mi
- W tym że nie wiem czy mogę ci znowu zaufać…
- Oczywiście, że możesz. Nigdy więcej cię już nie zranię
- Sama nie wiem… Potrzebuję kilku dni odpoczynku od tego wszystkiego – mówiłam cicho – Muszę odpocząć od One Direction, od Julki, od ciągłych imprez i zabaw… Potrzebuję chwili spokoju.
- Za dwa dni po ciebie przyjeżdżam i zabieram do domu – rzekł
- Ale…
- Nic już nie mów. Muszę lecieć. Cieszę się że wszystko z tobą w porządku. Wszyscy na pewno się ucieszą – uśmiechnął się do mnie – Będę tęsknił
Przytulił mnie mocno do siebie, a ja nic nie zrobiłam. Po prostu stałam i słuchałam tego co do mnie mówi. Po chwili wyszedł. Bezradnie położyłam się na kanapie i zaczęłam płakać. Kochałam go. Nie wiedziałam co ze sobą robić. To wszystko nie było jego winą. Była to również wina Julki. Powinnam mu to wybaczyć. Bardzo chciałabym żeby wszystko było tak jak kilka godzin temu. Żebyśmy jak zawsze świrowali. Żeby w naszej grupce królowała dobra zabawa. Teraz ja siedzę tutaj smutna, a oni siedzą smutni w domu. to wszystko bez sensu. Mam nadzieję, że za kilka dni wszystko wróci do normy. Że moje relacje z Julką i Zaynem się poprawią. Że wrócę tam i znowu będę najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Rozmyślałam tak jeszcze z godzinkę i starałam się nie płakać. Kiedy się ogarnęłam nareszcie usnęłam. Gdy się obudziłam w salonie siedział Konrad. Popatrzyłam na niego zaspanym wzrokiem a on uśmiechnął się do mnie
- Która godzina… ? – spytałam
- Jakoś po 13 – usłyszałam w odpowiedzi
- Tak późno?! – wstałam szybko z kanapy – Ja pierdykam, ale jestem zmęczona…
- Spałaś z 12 godzin! – zaśmiał się
- No wiem… Ale chodzi mi o wczorajszy dzień. Wszystko się wali. Jutro wracam do domu. Nie wiem jak Julka na to zareaguje ale cóż… To ja jestem obrażona, nie ona. Ona ma mnie przepraszać. Ja się słowem nie odezwę!
- Dobra, rozumiem – uśmiechnął się –To co chcesz dzisiaj robić?
- Najlepiej to siedzieć w domu i zamulać – rzekłam – Zjem cos i możemy obejrzeć jakieś komedię
- To ja coś wybiorę…
Zrobiłam sobie omleta, oblałam go czekolada i wpierdzieliłam. Mniam. Pyszoootka. Zawsze Harry takie robił. Kocham je. Me gusta. Po zjedzeniu posiłku wróciłam do salonu. Włączyliśmy film. Tak jak przewidywałam, spędziliśmy cały dzień oglądając je. Na ostatnim przysnęłam, a Konrad okrył mnie kocem

*** następnego dnia ***

Obudził mnie głos Zayna. Nie wiedziałam o co chodzi. Myślałam że jestem już w domu i wszystko jest okej. Jak się jednak okazało leżałam na kanapie w moim drugim domu… Ale to skomplikowane!
- Jedziemy? – zapytał gdy zobaczył że już nie śpię
Nic nie odpowiedziałam. Po prostu rzuciłam mu się na szyję. Byłam przeszczęśliwa że w końcu przyjechał. Cieszyłam się, że wracam do domu. do moich kochanych chłopaków i do mojej przyjaciółki, która będzie musiała mnie przeprosić. Szykuję się poważna rozmowa z Julką, ale i tak się cieszę że w końcu wracam.
- Pójdę się tylko ubrać – cmoknęłam go w policzek
- Tak wyglądasz pięknie – zaśmiał się
- Jasne, jasne… Takie kity to nie do mnie – pokazałam mu język
Wbiegłam na górę po schodach i weszłam do mojego pokoju. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i założyłam na siebie wyjęte z szafy ubrania. A mianowicie ubrałam się w malinowe rurki, czarną bluzkę z nadrukiem i czarne baleriny. Włosy rozpuściłam i zostawiłam w artystycznym nieładzie. Lekko się pomalowałam i zeszłam na dół. Oczywiście zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy. Zayn czekał już przy drzwiach. W domu byliśmy tylko my więc zamknęłam go na klucz i odjechaliśmy. Po pięciu minutach byliśmy pod domem chłopców. Weszłam do domu
- Jestem! – krzyknął mój chłopak
- Chyba ‘’jesteśmy’’ a nie ‘’jestem’’ – popatrzyłam na niego
- Csii… Oni nic nie wiedzą – uśmiechnął się do mnie – Zaczekaj tu
Zayn wyszedł z przedsionku i wszedł w  głąb domu nie wiem gdzie się pokierował, ale była to chyba kuchnia. Stanęłam bliżej ściany przylegającej do kuchni aby lepiej słyszeć rozmowę
- Mam dla was niespodziankę – rzekł Zayn
- Wesołą czy smutną? – zapytał Liam
- Sami oceńcie – Zayn – Chodźcie…
- Nie mam nastroju na żadne chodzenie – przerwała mu Julka – Nie mam pojęcia gdzie jest moja najlepsza przyjaciółka. Wiesz jakie to uczucie? Nie, nie wiesz. Bo czwórka twoich kumpli siedzi tu z nami. Ty chcesz gdzieś chodzić, a ona jest nie wiadomo gdzie. Jest na mnie śmiertelnie obrażona i nie wiem czy jeszcze się do mnie odezwie. No Zayn… Wiesz co to za uczucie? Rozumiem że to twoja dziewczyna, ale tobie wybaczy szybciej niż mi. Możliwe, że mi wcale nie wybaczy. Ale ja będę się starać żeby wszystko było jak dawniej. A wiesz dlaczego? Bo Martyna jest moją najlepszą przyjaciółką od dzieciństwa i kocham ją najbardziej na świecie. Nie mogę stracić takiej osoby. Chciałabym żeby tu był i żeby mogła ją przytulić i przeprosić… - chyba się rozpłakała
Nie mogłam już wytrzymać. Łzy spłynęły mi po policzku. Już jej wybaczyłam. Wszystko jej wybaczyłam. Już wiedziałam że wszystko wróci do normy. Otworzyłam drzwi od przedsionka i szybko pobiegłam do kuchni
- Julka! – rzuciłam się jej na szyję
- Martyna!
- Kocham cię – powiedziałyśmy jednocześnie, po czym całe zapłakane wybuchłyśmy śmiechem

___________
Mamy dwie dyszki kochani *.*
Jest Happy End ;D
Podoba się? Co sądzicie? ;)))